poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pierwsze wielkie zwycięstwo Francuzów - Az első nagy francia győzelem - The first big French victory

 
Na blogu Yoriego można znaleść angielską wersję historii, która miała miejsce u stóp góry Wielka Kopa. Na tym blogu przedstawamy wersję prawdziwą, francuską. Nasz oddział wydzielony miał obronić wioskę, nie tracąc przy tym za dużo sił. Mieliśmy skromne siły, bo dwa oddziały regularnej piechoty, uszczuplone plutonem detaszowanym do obrony etapów, oraz trochę marines. Indiane i nasi leśli ludzie poszli na zwiad. Tymczasem do wsi podeszli półdzicy szkoccy górale wsparci jeszce dzikszymi Mohawkami.
 





Już pierwsza salwa pokazała, że zadanie nie będzie łatwe. Padła połowa pierwszego plutonu Reszta została zaatakowana od tyłu przez Indian, którzy zakradli się u stóp wzgórza.




Na szczęście prawoskrzydłowa jednosta indian Yoriego co rusz była odrzucana ogniem przez marines i naszych Huronów.






Ostatni żołnierz pierwszego plutonu własnym ciałem osłonił drugi pluton przed kolejną palbą Szkotów.
 


Nasi chłopcy też celnie strzelali i z regularnych Szkotów pozostała połowa. Lekka piechota Szkocka także raz po raz była odrzucana ze stratami.


W międzyczasie, boczkiem, boczkiem, górę okrążała nowo przybyła jednostka Huronów z łukami.


Lewą frankę Yoriego osłaniały pozostałości Indian, który od tyłu aatakowali pierwszy pluton. Po walce otrzymali salwę z bliska od drugiego i uciekli. Przydali sie do osłony "martwego" kierunku.



Spłonęła już jedna z chat, Anglicy zdecydowali się przegrupować siły i podchodzą do drugiego z domów.
 




Podpalacze!


Tu niespodzianka. Tomahawki poszły w ruch i mimo osłaniającego płotu, Indianie Yoriego znaleźli się w krainie wiecznych łowów.







Nasi Huroni, chcieli odgonić podpalaczy, ale ulegi i ze stratami musieli się wycofać.




Koncentracja wroga przed atakiem na trzecie domostwo.



Niestety płonie trzeci dom. Anglicy mają jednak wysokie straty, drugi nasz pluton, tylko trochę uszczuplony zszedł z linii ognia, szykując się do natarcia na bagnety.



Indianie zwarli sie w walce w wręcz i Hronowie znowu byli górą. Pozostało ich tylko dwóch, zle zdołali dojść do składziku whisky.





W ostatniej chwili z patrolu wróciła reszta naszych Indian, atakując, zresztą nieskutecznie, rangersów.




Huroni co prawda się upili i zostali powybijani przez resztkę Szkotów, ale po stracie całej whisky morale Anglików spadło do zera. Yori przez całą grę dzielnie rzucał na morale, ale po wyciągnięciu Karty morale, ta sztuka już mu się nie udała. Jego jednostki po kolei zaczęły ucieczkę lub odwrót. Francuzi zdobyli whisky oraz nie stracili żadnego trapera. Yori nie zdołał zaś wyeliminować większości naszych sił. Francuskie zdecydowane zwycięstwo o włos. Bardzo gruby włos.

 
Dzięki Yoriemu i Kadzikowi za grę. Kadzik, dowódca naszych marines, awansował potem na pełnego porucznika. A wieś jakoś się odbuduje.

2 komentarze:

  1. Great looking pictures and minis, love the colors!

    OdpowiedzUsuń
  2. Się odbuduje? To przyjdziemy i znów spalimy :P

    OdpowiedzUsuń